W sobotę na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince rozegrany został jedyny tego lata konkurs drużynowy FIS Grand Prix w skokach narciarskich. Tego dnia na wiślańskim obiekcie królowali podopieczni Stefana Horngachera, którzy nie mieli sobie równych i odnieśli pewny triumf w zawodach. Polacy skakali daleko i w składzie: Maciej Kot, Dawid Kubacki, Kamil Stoch i Piotr Żyła o ponad 70 punktów zwyciężyli w konkursie drużynowym. Na drugim stopniu podium stanęła reprezentacja Niemiec, natomiast trzecie miejsce zajęli Norwegowie.
Nokaut. Tak w skrócie można określić to, co w sobotę wydarzyło się na skoczni im. Adama Małysza. Polacy nie dali rywalom żadnych szans i w pięknym stylu, ku uciesze licznie zgromadzonych kibiców, zwyciężyli w sobotniej „drużynówce”. O tym, że był to fenomenalny konkurs w wykonaniu biało-czerwonych świadczą dalekie skoki reprezentantów Polski oraz liczba z jaką Polacy wygrali sobotnie zawody. Dokładnie o 71,3 punktu zespół Stefana Horngachera pokonał reprezentację Niemiec.
Walkę w polskiej drużynie rozpoczął Maciej Kot, który lądował odpowiednio na 125 oraz 127 metrze. – Czułem się tutaj dobrze. Myślę, że ten dzisiejszy poziom skoków odzwierciedla moją dyspozycję z treningów, a to zawsze pozytywna rzecz. Wiadomo, że ta forma jest jeszcze daleka od tej optymalnej – ocenia Kot. – W ostatnim czasie nie pracowałem zbyt dużo nad fazą lotu tylko nad tym, co dzieje się wcześniej. Jak widać, jeżeli te elementy podstawowe, czyli dojazd i odbicie będą na wysokim poziomie, wtedy ten lot nie jest aż taki zły i myślę, że to jest kierunek, który teraz obierzemy – dodaje zakopiańczyk.
W drugiej grupie zawodników skakał Dawid Kubacki, który w pierwszej serii uzyskał 128 metrów, natomiast w finale wylądował trzy metry dalej. – Jestem zadowolony z tego dnia. Pogoda była fajna, kibice dopisali, a koledzy z drużyny spisali się bardzo dobrze. Moje skoki też były na całkiem dobrym poziomie – opowiada Kubacki. – Myślę, że jest to pozytywny akcent na początek letniej rywalizacji, jednak przed nami jeszcze wiele pracy do sezonu zimowego – podkreśla członek zwycięskiej drużyny.
Znakomitą passę Polaków podtrzymał Kamil Stoch, który w pierwszym skoku w pięknym stylu uzyskał 135 metrów, a rundzie finałowej skoczył 126,5 metra. – Jestem pozytywnie zaskoczony moją dyspozycją i tymi pojedynczymi dobrymi skokami, które się u mnie pojawiają. Czuję się lepiej niż w zeszłym roku o tej porze – wyjaśnia trzykrotny mistrz olimpijski. – Czuję, że jestem lepszym zawodnikiem pod różnymi względami. Zdaję sobie jednak sprawę, że czeka mnie jeszcze wiele pracy podczas całego lata, bo cały czas są elementy, które w dalszym ciągu nie funkcjonują tak jakbym chciał – podkreśla Stoch.
Kropkę nad i postawił Piotr Żyła, który wyśmienicie podczas tego weekendu prezentuje się na wiślańskim obiekcie. Podopieczny trenera Horngachera oddał najdłuższy skok w konkursie, skacząc w pierwszej rudzie 136 metrów. Natomiast zwycięstwo biało-czerwonych przypieczętował skokiem na odległość 130,5 metra. – Na pewno fajnie mi się dzisiaj skakało. W zasadzie od początku przygotowań dobrze się czuję. Natomiast tutaj w Wiśle po prostu skakałem to, co potrafię – podsumowuje popularny „Wewiór”. – Na pewno była to dla mnie nowa sytuacja, ponieważ skakałem jako ostatni. W pierwszej serii poradziłem sobie fajnie, a w drugiej była taka przewaga, że tak naprawdę nie było co zepsuć – dodaje Żyła.
Drugie miejsce w konkursie drużynowym wywalczyła reprezentacja Niemiec, która walkę o drugi stopień podium wygrała z zespołem norweskim. Dla Niemiec skakali: Karl Geiger (128,5 i 131 m), Stephan Leyhe (124 i 125 m), Andreas Wellinger (120 i 123 m) oraz Richard Freitag (126,5 i 125 m). – Jestem bardzo zadowolony z mojego dzisiejszego występu, tak samo jak z wyniku naszej drużyny. Wszyscy oddaliśmy bardzo dobre skoki, dzięki którym staliśmy na drugim stopniu podium. Wykonaliśmy bardzo dobrą robotę – ocenia „drużynówkę” Karl Geiger. – Jak co roku atmosfera na skoczni im. Adama Małysza jest niesamowita. Skakanie w Wiśle zawsze jest świetną zabawą – dodaje.
Natomiast na najniższym stopniu podium stanęli Norwegowie, którzy startowali w składzie: Halvor Egner Granerud (124,5 i 127,5 m), Marius Lindvik (120 i 126 m), Johann Andre Forfang (126 i 123,5 m) oraz Robert Johansson (126,5 i 125,5 m). – Myślę, że wszyscy mogliśmy lepiej wystąpić w konkursie, ale generalnie to był dobry dzień dla naszej drużyny. Stanęliśmy na podium, więc cieszymy się z wyniku – opowiada Johann Andre Forfang. – Jesteśmy w Wiśle od poniedziałku i od tego czasu bardzo dużo padało, więc mieliśmy problem z trenowanie, ale teraz pogoda jest cudowna. Zawsze lepiej się skacze, gdy jest słonecznie – podsumowuje Norweg.
W niedzielę na wiślańskim obiekcie najlepsi skoczkowie narciarscy na świecie zakończą rywalizację na skoczni im. Adama Małysza. Trzeciego dnia zmagań rozegrany zostanie konkurs indywidualny, który rozpocznie się o godzinie 17:30.